Kanada

Widok z okna samolotu na ogromne miasto z drapaczami chmur oraz siatką ulic Chicago zrobił na nas duże wrażenie. Poczuliśmy, że dotarliśmy za Wielką Wodę. Do Stanów udałem się przede wszystkim na konferencję Society of Neuroscience, która w roku 2019 miała miejsce w Chicago. Stwierdziliśmy, że warto połączyć pobyt naukowy ze zwiedzaniem kraju, na które przeznaczyliśmy następne 12 dni. Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy od zwiedzenia Kanady: pojechaliśmy nad wodospad Niagarę, a następnie przez Toronto do Montrealu. Później przyszedł czas na najsłynniejsze miasta na północno- wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych: Boston, Nowy Jork, Filadelfię i Waszyngton.

Pomiędzy wybranymi przez nas miastami przemieszczaliśmy się autobusami. Przy dwóch osobach wypożyczenie samochodu wychodzi znacznie drożej, więc transport publiczny był dla nas najkorzystniejszym rozwiązaniem. Przed wyjazdem dowiedzieliśmy się, że autobusy w Stanach regularnie się spóźniają. W dodatku jak się przejedzie część trasy i nie zdąży na przesiadkę to ciężko odzyskać pieniądze. W związku z tym szukaliśmy w miarę możliwości połączeń bezpośrednich. Jedyny i najdłuższy przejazd podczas którego się przesiadaliśmy (i to aż 2 razy) to połączenie Chicago- Niagara Falls w Kanadzie (koszt- 43$). Korzystaliśmy z najtańszej linii Greyhound. Pomimo, że mieliśmy 2h na przesiadkę w Toronto, wyrobiliśmy się na styk. Wszystko przez zasłabnięcie jednej z pasażerek podczas przekraczania granicy. O ile przejazd do Kanady nie stanowił, żadnego problemu, nie potrzeba wizy ani wypełniania dokumentów, to zawsze musimy liczyć się z nieoczekiwaną sytuacją.

Docierając do głównej stacji w Niagara Falls od strony kanadyjskiej możemy od razu złapać busa, który dowiezie nas do wszystkich atrakcyjnych miejsc. Na piechotę do wodospadu również nie jest daleko. Gdy w końcu dotrzemy do głównego punktu programu atrakcji jest naprawdę sporo. My zdecydowaliśmy się na podpłynięcie statkiem pod wodospad, co jak najbardziej polecamy (koszt to ok. 29$ kanadyjskich). Atrakcji nie brakuje również w samym mieście, gdzie stworzono mini park rozrywki.

Pozostałe atrakcje w okolicy to np.: wejście tunelem za wodospad, czy zjazd na tyrolce w jego stronę (cennik poniżej).

Z Niagara Falls udaliśmy się z powrotem do Toronto. Na tej trasie dość często kursują przewoźnicy Megabus oraz Greyhound, bilet kupiliśmy na miejscu (cena około 30$). Nocny przejazd przez Toronto robi nie lada wrażenie, które potęguje świecąca na niebiesko wieża CN Tower. Jak na metropolię przystało znajdziemy tu wiele biurowców oraz bogatych dzielnic, jednak z drugiej strony na ulicach mijaliśmy wiele bezdomnych ludzi. Panoramę miasta polecamy podziwiać z promu na wyspę Centre Island znajdującą się na jeziorze Ontario. Statek łapiemy w terminalu Jacka Laytona, zaraz obok parku Harbour Square i po 15 minutach jesteśmy na wyspie (cena biletu to 8,19$; https://toronto-islands.ca/ferry-schedule-info/). W Toronto nie możemy zapomnieć o podświetlanym znaku miasta, znajdującego się na przeciwko ratusza miejskiego oraz o flatirionie- Googerham Building.

Następnie udaliśmy się do Montrealu. Tu wybraliśmy linię Megabus, podróż zajęła nam około 6 godzin i kosztowała 65CAD. Montreal okazał się zupełnie inny niż dwa poprzednie miasta. Zawdzięcza to przede wszystkim mieszanemu charakterowi, jest umownie podzielony na część francuską i brytyjską. Zabytkowa stara część miasta bardzo przypomina europejskie starówki, więc przez moment poczuliśmy się jak w Europie. Jednak po wejściu do miejscowego baru od razu się zorientowaliśmy że jesteśmy w Ameryce. Tak, w Kanadzie piwa są równie smaczne, a bary równie przyjemne, jak w Stanach. Drugim obowiązkowym punktem zwiedzania jest wzgórze Mont Royal, z którego rozpościera się panorama na całe miasto. Polecamy również sam spacer po parku, szczególnie w okolicach jeziora. Zwiedziliśmy również katedrę Notre- Dame (opłata 8 CAD).

Nasze przemyślenia i obserwacje:

Pomiędzy miastami przemieszczaliśmy się autobusami. Firma świadczącą najtańsze usługi oraz mające najbardziej rozwiniętą sieć połączeń to zdecydowanie Greyhound. I tu mamy bardzo ważną uwagę! Tak, jak wspomnieliśmy na początku, autobusy w Stanach nie jeżdżą punktualnie, szczególnie korzystając z najtańszych linii musimy wziąc to pod uwagę. Szukając biletów znacznie wcześniej możemy trafić na bardzo zachęcające okazje, np.: bilety przewoźnika Megabus z Niagara Falls do Toronto za 1$, czy z Toronot do Montrealu za 19$; ceny biletów Greyhound nie ulegały znacznym wahaniom nawet w dniu odjazdu. Wracając jeszcze do najtańszych linii autobusowych- nasłuchaliśmy się, że Greyhound przewozi „różne towarzystwo”. W naszym przypadku zupełnie nie odnieśliśmy takiego wrażenia i przejazdy były bardzo komfortowe.

W uboższych dzielnicach można znaleźć na prawdę dużo bezdomnych ludzi, więcej niż w Europie. Co gorsza ludzie mieszkają również na ruchliwych ulicach, niekiedy śpiąc na chodniku w centrum miasta, z ręką lężącą na krawężniku ulic; rozstawiają też namioty. To naprawdę smutny obrazek kiedy widzi się taką biedę na tle wielkich biurowców.

Miasta kanadyjskie są zbliżone do tych w Stanach. Po naszych bardzo krótkich obserwacjach odnieśliśmy wrażenie, że ludzie są tam mniej porywczy, a tempo życia spokojniejsze.